poniedziałek, 11 lutego 2013

"Niepewny grunt"


Tytuł: „Niepewny grunt”  
Opis: Songfic do piosenki „Stąpając po niepewnym gruncie” Pidżama Porno  
Ostrzeżenia: brak  
Status: skończony  

Niepewny grunt 


Nie znalazł jej w mieszkaniu. Nie było jej w pracy. Komórkę miała wyłączoną.  
To oznaczało, że mogła być tylko w jednym miejscu.  
Patrząc na drzwi, próżno by szukać jakiegokolwiek znaku, czy szyldu sugerującego, że w środku można kupić lub zjeść cokolwiek. Nigdy nie potrafił odgadnąć, skąd Joanna wiedziała, że właśnie za tymi drzwiami jest kawiarenka. Mimo że znajdowała się w bliskim sąsiedztwie Rynku, nie widywano tu turystów. Ba! Podejrzewał, że nawet większość mieszkańców miasta nie zdaje sobie sprawy z istnienia tego miejsca. Owo miejsce bowiem, miało szczególnie kapryśną właścicielkę – Kamil za nic nie potrafił zrozumieć, jak w dobie pozwów o rasizm i wszelkiego rodzaju dyskryminacje mogła istnieć kawiarnia, do której wpuszczana była tylko co piąta, próbująca do niej wejść, osoba. Bez specjalnej karty, przekroczenie progu było prawie niemożliwe. Za to to, na jakiej zasadzie przyznawano kartę, było już zagadką godną współczesnego sfinksa. Dyskryminowano większość białych, czarnoskórych, niskich, wysokich, chudych, grubych, hetero-, homo- , bi- kobiet i mężczyzn. Równie frapującą kwestią było to, w jaki sposób właścicielka była w stanie utrzymać kawiarnię, skoro była tak wybredna w kwestii klienteli. Czyżby w grę wchodziły jakieś nieprawomyślne machinacje?  
Myśl o możliwym nielegalnym biznesie natychmiast uleciała mu z głowy, kiedy nieomal zderzył się z właścicielką. Nie, ona nie mogła być szefem tutejszej mafii albo dilerem nielegalnych środków – stwierdził jednoznacznie. Chyba, że te jej ciasta miały w sobie coś bezprawnego – przemknęło mu przez myśl. Stojąca przed nim kobieta – na oko czterdziestoletnia – wyglądała tak, jakby często zajadała się własnymi wypiekami, lecz poza tym wyglądała zupełnie niewinnie.  
Jest Joanna? – zapytał szybko. Tak się składało, że on karty wstępu nie posiadał. Zawsze odnosił wrażenie, że jest tu na warunkowym. Wchodził z Joanną i z nią wychodził. Nigdy - do tej pory - nie przychodził tu sam. Jeśli miałby się nad tym zastanowić, chyba nawet nie miał na to ochoty.  
Jest – powiedziała kobieta, obdarzając go takim spojrzeniem, jakby zastanawiała się czy go nie wyrzucić. Wyrok jaki zapadł, musiał być jednak dla niego korzystny. – Przyszła godzinę temu. Siedzi tam, gdzie zwykle. Podać kartę? – zapytała, najwyraźniej przypominając sobie, że wypada zadbać o klienta.  
Nie. Poproszę to samo, co zamówiła Joanna. – Wątpił, że Jo siedziała przez godzinę o chlebie i wodzie.  
Przekraczając linię, oddzielającą wejście od dalszej części lokalu, nie zauważył, jak właścicielka kręci głową nad jego głupotą.  
Joanna rzeczywiście siedziała tam, gdzie zwykle. W rogu, tyłem do ściany, mając idealny widok na całą salę. Z całą pewnością widziała jego rozmowę z właścicielką, ale nie pospieszyła mu z pomocą. Już samo to mogło być świadectwem jej złego humoru. Dla osób znających ją lepiej, drugim sygnałem ostrzegawczym był jej strój. Normalne kobiety w chwilach smutku nie przywiązują wagi do wyglądu, Jo pod tym względem była inna. Kamil miał wrażenie, że strojem próbuje odciągnąć wzrok patrzących na nią ludzi od swojej twarzy, a przede wszystkim - od oczu. On sam dopiero po chwili zauważył subtelniejsze różnice – usta, skore do butnego uśmiechu, dziś były wrogo zaciśnięte, a oczy – dwa figlarne płomienie – zgasły pod wpływem ponurych myśli.  
Jest bardzo źle – stwierdził, a jego wzrok mimowolnie pomknął niżej. Sklął się w myślach. Dekolt miał odwracać uwagę od twarzy i najwyraźniej spełniał swoje zadanie aż za dobrze.  


Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie  


Czasem nawet jest z tym dobrze  
Wstyd o tym głośno mówić  
Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie  
Kiedy myślę, że cię kocham  
Kiedy czuję, że cię chcę” * 

Kamil poczuł się jeszcze bardziej niepewnie, kiedy jego oczy spotkały się z jasnobłękitnymi oczami Joanny.  
Cześć, Jo – Nazywanie kobiety, która potrafiła powiedzieć „nie” w szesnastu językach, a „tak” tylko w czterech, kujawską odmianą „tak”, było z jego strony starym żartem.  
Siadaj i nic nie mów, skoro nie mogę cię wyrzucić – burknęła kobieta, pomiędzy dwoma łykami kawy.  
Prawdopodobnie możesz – odparł, patrząc jej w oczy. – Wystarczy tylko powiedzieć słowo temu Cerberowi przy drzwiach.  
Joanna spojrzała w bok. Przypuszczalnie zastanawiała się nad tą koncepcją.  
Podać coś jeszcze? – zainteresowała się właścicielka, która znikąd pojawiła się obok z tacą i zaskakująco - biorąc pod uwagę posturę – szybkim ruchem, ustawiła przed nim kawę i ciasto. Sernik z bitą śmietaną? – zarejestrował przelotnie. Było kurewsko źle.  
Kiedy jeszcze jeden talerzyk stanął przed Joanną, nie potrafił nawet określić jak paskudnie wyglądała sytuacja. Skończyła mu się skala.  
Nie, dziękuję – dopiero gdy odpowiedział, zdał sobie sprawę, że właścicielka nie mówi do niego.  
Nie, dziękuję – powtórzyła Joanna, nawet uśmiechnęła się lekko. Niestety, uśmiech nie sięgnął oczu.  
Cerber zniknął równie szybko, jak się pojawił, razem z nim ulotnił się uśmiech Joanny.  
Kamil nalał sobie kawy i upił łyk. Natychmiast się zakrztusił, i o mało co nie wypluł kawy na śnieżnobiały obrus.  
Szatan – wykrztusił, gdy udało mu się w końcu przełknąć. Bez chwili zwłoki odstawił filiżankę.  
Super mocna kawa – potwierdziła Joanna.  
Kamil sięgnął po łyżeczkę, mając nadzieję, że przynajmniej sernik nie zawiera żadnych niespodzianek. Pierwszy kawałek przekonał go - po raz kolejny zresztą - o talencie cukierniczym właścicielki. Może jednak warto było walczyć o wejściówkę?  
Jedli w milczeniu, które narzuciła Joanna. Skoro nie chciała rozmawiać, to nie rozmawiali.  
Właściwie, to po co przyszedłeś? – rzuciła w końcu, zniecierpliwiona milczeniem.  
Chciałem przeprosić.  
Taaak? – odpowiedziała, przeciągając to słowo w nieskończoność.  
Tak. Miałaś rację, a ja się myliłem. Na samym początku postawiłaś sprawę jasno, a ja uważałem, że zmienisz zdanie. Błędnie. Chcę, żebyśmy znów byli przyjaciółmi.  
Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. Przyjaciele ze sobą nie sypiają.  
Sądzisz, że chcę tylko seksu? Naprawdę tak słabo mnie znasz?  
Właśnie to ci chcę wyjaśnić - nie znamy się, i nigdy się nie znaliśmy. To była pomyłka. Ty uważałeś, że szukam mężczyzny swojego życia, a ja sądziłam, że nie jesteś idiotą. Oboje się pomyliliśmy – łyżeczka znów uniosła się w kierunku tych kuszących ust. Nie! Nie mógł myśleć w ten sposób o żadnej z części jej ciała, bo Jo nigdy mu nie wybaczy.  
Chcę, żeby było jak dawniej.  
Nigdy tak nie będzie. Zjedz i wyjdź.  


„Dawno mamy już za sobą pierwsze kroki w chmurach  

Znamy dobrze swoje miejsce, wiemy dobrze gdzie nasz brzeg  
Przy nadpalonych mostach  
Gdzieś pomiędzy wierszami ”* 

Masz rację, nigdy nie będzie jak dawniej, bo teraz wiem, że cię kocham – zmienił taktykę na „wszystko albo nic”.  
Cóż to jest miłość? – zapytała tonem, jakim pewnie Poncjusz Piłat pytał o prawdę. – To tylko hormony i potrzeba przynależności. – Odpowiedziała na własne pytanie. – Nic, czego nie dałoby się opanować przy pomocy racjonalnych argumentów, wibratora i misia do poduszki. Miłość jest procesem, więc ma początek i koniec. Dla kobiet jest to koniec zazwyczaj bolesny, dlatego daj sobie spokój.  
Nie każda miłość kończy się w ten sposób – próbował bronić swojego uczucia. – Są miłości wieczne.  
Nie ma czegoś takiego jak wieczność, nie w sferze uczuć. – Niestety, po tych słowach sernik na jej talerzu skończył się gwałtownie, a troskliwy Cerber pojawił się po raz kolejny. Joanna poprosiła jednak o rachunek. Kamil chciał zapłacić swoją należność, ale właścicielka zwróciła mu uwagę, że nie zjadł do końca - takim tonem, jakby naprawdę była capo. Patrzył więc bezsilnie, jak kobieta jego życia wychodzi z kawiarni w chłód listopadowego popołudnia.  
Idiota – rzucił Cerber, zabierając filiżankę i talerzyk Joanny.  
Słucham? – zapytał Kamil, myśląc, że się przesłyszał.  
Do tego głuchy. Ty. Jesteś Idiotą – powiedziała właścicielka kawiarni, wyraźnie, akcentując każde słowo. – Zwyczajny głupek, debil, abderyta... Te słowa znasz? Czy chcesz słownik, żeby sprawdzić ich znaczenie?  
Ostatniego określenia nie znam, ale zakładam, że jest równie obraźliwe jak poprzednie.  
Prawda nie obraża. – Właścicielka, nie czekając na zaproszenie, usiadła na miejscu, które wcześniej zajmowała Joanna. – Tylko kompletny kretyn zachowałby się w sposób, w jaki ty się zachowałeś. O czym myślałeś? A może powinnam zapytać o to „czym”?  
Ja ją kocham.  
Pięknie. I jeszcze usprawiedliwiasz zwykłą głupotę wzniosłym uczuciem. Zachowuj się tak dalej, a na pewno nie będę tańczyć na waszym weselu.  
Nikt by pani nie zaprosił – burknął, rzucając pieniądze za kawę i sernik na stolik. Ruszył w stronę wyjścia.  
Naprawdę słabo ją znasz. Szkoda – usłyszał jeszcze na odchodnym.  


Znów wybucha w nas permanentne siódme niebo  


Już nie panuję nad zmysłami  
Moje oczy są oczami wariata  
Kiedy spotykają się z twoimi oczami”* 


Przysłał kwiaty, liściki, drobne i kosztowne prezenty. Odsyłała wszystko, nawet nie zerkając na zawartość paczek i listów. Nie odbierała maili i telefonów. Nie kazała mu przestać, sam czuł, że powinien, ale nie mógł się poddać. Nie odważył się jednak zjawić pod jej mieszkaniem czy też w pracy. Ogarnęło go szaleństwo. Kilka dni później zdał sobie sprawę, że podczas spacerów, nogi same go niosą w stronę tajemniczej kawiarni.  
Jak zwykle, tylko znajomości jej położenia zawdzięczał to, że wyłapał kawiarnię z rzędu innych budynków. Po raz kolejny, zastanowił się nad jej dziwnym lokalizacją i funkcją. Wszedł do środka, spodziewając się, że i tak zostanie wyrzucony.  
Właścicielka podawała właśnie bardzo ponuremu mężczyźnie kawałek jabłecznika. Dostrzegła jednak wejście nowego gościa i wymownym gestem wskazała stolik, który Kamil nazywał w myślach „stolikiem Jo”.  
Kamil usiadł w rogu, czekając aż właścicielka podejdzie i będzie mógł z nią porozmawiać. Kobieta nie spieszyła się z tym, minęło kilka minut zanim pulchna postać właścicielki stanęła przy stoliku.  
Co podać?  
Sposób na zdobycie Joanny.  
Źle – powiedziała właścicielka, kręcąc głową z rezygnacją.- Zamów coś z karty, i tak ci dzisiaj niczego nie powiem. Zastanów się nad tym, jak powinno brzmieć poprawne zamówienie.  
Zamówił sernik. Następnego dnia znów zjawił się w kawiarni, od razu siadając w rogu sali. W kawiarni było kilka osób, wobec zwykłej pustki, był to wręcz tłum: kobieta z dwojgiem dzieci, łysiejący już mężczyzna, nastolatek wyglądający na chuligana. Co łączyło to towarzystwo z Joanną? Właścicielka nie pozwoliła mu tym razem na długi namysł. Zjawiła się natychmiast.  
Co podać?  
Sposób na zrozumienie Joanny.  
Już lepiej, ale to nadal za mało. I ty twierdzisz, że ją kochasz?  
Dopiero trzeciego dnia znalazł właściwe zamówienie.  
Co podać?  
Sposób na uszczęśliwienie Joanny.  
Dobrze. Tylko teraz musisz mi powiedzieć, dlaczego sądzisz, że ci się to uda, nawet jeśli ci coś podpowiem.  
Nie wiem, czy mi się uda, ale zamierzam spróbować. Będę się starał ze wszystkich sił – odpowiedział szczerze Kamil.  
Gdybyś znów zaczął z tekstami o miłości, która z całą pewnością uszczęśliwi Joannę, wyrzuciłabym cię, a Jo powiedziałabym, że jesteś nieuleczalnym idiotą.  
A teraz, co pani o mnie sądzi? – zaciekawił się.  
Że jest szansa na wyleczenie – powiedziała właścicielka po raz pierwszy z uśmiechem przeznaczonym tylko dla niego. Usiadła przy stoliku.- Co wiesz o Joannie?  
Przyjechała tu na studia, ale została na stałe, mieszka sama – rzucił po chwili namysłu. - Uwielbia dobre książki, białe wino, stare komedie – kontynuując, przypominał sobie coraz więcej szczegółów.  
Nie wiesz nic o jej wcześniejszym życiu – zwróciła uwagę kobieta, gdy już skończył mówić.  
Nigdy o nim nie wspominała.  
Skoro tego nie zrobiła, ja też tego nie powiem. Każdy powinien sam opowiedzieć własną historię, gdy będzie na to gotów. – Wydawało się, że kobieta rozważała własne słowa. Otrząsnęła się jednak szybko. – Jedyne, co powinieneś wiedzieć, to to, że Joanna doskonale zna niszczycielską siłę miłości, ma powody by nie ufać gładkim słówkom. Ptak, który wyrwał się z ciasnej klatki, nigdy nie wejdzie chętnie do kolejnej, choćby była wykonana ze szczerego złota.  
Nie chcę odbierać jej wolności.  
Ona tak to jednak odczuwa. Wykazałeś tyle finezji, co oddział kawalerii szturmujący wzgórze. Joanna tego nie lubi. 
Podobno kobiety lubią silnych, zdecydowanych mężczyzn – próbował się bronić.  
Ale nie idiotów – odparowała natychmiast. – Nie zauważyłeś, że jest inna? Chciałeś jej zabrać to, co w niej pokochałeś i sądziłeś, że ona się na to zgodzi? To wolny duch. Ptak o ognistych skrzydłach. Jeśli uwierzy w cel, jest gotowa wiele poświęcić, żeby go osiągnąć, ale tym razem go nie widzi. Musisz go jej pokazać.  
Jak?  
Mam myśleć za ciebie? – Kobieta znów zrobiła się oschła.– Nie będzie tak prosto. Metodą prób i błędów, narażając się na jej utratę. Jeśli tak to się skończy musisz wiedzieć, kiedy należy się wycofać. Nawet jeśli wyzna ci wzajemność, zgodzi się na ślub i będziecie mieć dzieci, nadal będziesz musiał się starać, żeby czuła się z tobą dobrze, inaczej odejdzie. Nigdy nie bądź z nią niczego pewien, nie ulegaj złudzeniom. Nie da się uwiązać do niczego i nikogo. Zawsze będziesz z nią stąpał po niepewnym gruncie.  


Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie  


Kiedy myślę, że cię kocham  
Kiedy czuję, że cię chcę” * 
Stąpali razem po niepewnym gruncie. Tańczyli wielokrotnie nad przepaścią. Oddalali się od siebie, i wracali. Razem i jednocześnie osobno, bo Joanna nigdy nie była gotowa na zdradzenie mu swojej tajemnicy.  


*„Stąpając po niepewnym gruncie” Pidżama Porno

2 komentarze:

  1. Już Ci mówiłem na forum, że nie czytam takich tekstów, ale ten chyba nigdy mi się nie znudzi.

    OdpowiedzUsuń