Nie mogę bez niej żyć. Zapał
twórczy, natchnienie, łatwość tworzenia. Ten narkotyk artystów i
grafomanów, do których zaliczam się dzięki mojej tfurczości...
Dobrze znam stan braku weny. Świetnie oddała go Vampircia w swoim
wierszu „O braku weny”
„To tortura jest dla twórcy niczym batów sto,
Niczym długie przytapianie – powiedziałby kto.
Pracuj, ucz się, sprzątaj dom – każdy z nas to zna.
Bez ucieczki od tej nudy cierpi dusza ma.”
Wena. Na szczęście wraca. Nie potrafię nie pisać, kiedy zjawia się ta niesforna dama. Staje w drzwiach, tak jakby nic się nie stało... jakby nie znikła na kilka miesięcy... jakby nie zostawiła mnie kiedyś na kilka lat. Zjawia się i czuję, że mogę pisać. Tworzyć. Mogę i chcę. Nie jest to wielka twórczość, ale jest moja własna. Odzyskałam zapał do pisania własnych opowiadań po tak długim czasie pomysłów tylko na fanfiki. Cofam się do nastoletnich czasów w których wierzyłam, że mogę wszystko i naprawdę wszystko było możliwe. Trzeba było tylko pracować z zapałem i słuchać podszeptów pięknej damy. Teraz jednak mam za sobą wiele doświadczeń, przemyśleń.... Jestem starsza, chociaż nie sądzę, żebym była mądrzejsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz